Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/211

Ta strona została uwierzytelniona.

Nagle dał się słyszéć stłumiony, gardłowy chychot Henryk ze śmiechem podniósł głowę i wymówił głosem, którego drżenia zupełnie utaić nie mógł:
— Puste słowa! mój panie, puste słowa! Prosimy o dowody, że to, co powiedziałeś, nie jest prostą bajeczką, ale powtórzeniem prawdy.
Na te słowa pan Rudolf pobladł z kolei, głowa opadła mu na piersi.
— Dowody! — zawołał, uderzając się ręką w czoło — dowody! miałem je... Boże!...
Tém nagłém zmieszaniem swego oskarżyciela do reszty już ośmielony Henryk, zaśmiał się powtórnie i zaczął mówić:
— Ze wszystkich przysłów, jakie posiadamy w naszym języku, najsłuszniejsze wedle mnie jest to, które się zaczyna od słów: kocioł garnkowi przygania i t. d. Nie jestem poetą i nie umiem tak pięknych układać historyi, jak ta, którą pan przed chwilą opowiedziałeś; wszakże nie chcę być dłużnym i anegdotę za anegdotę opowiem:
Żył w pewnéj okolicy człowiek bardzo zamożny i ojciec licznéj rodziny. Do jednéj z córek jego przyjechała guwernantka Włoszka, cudo piękności. Ojciec rodziny rozmiłował się w niéj ogromnie. Prowadzenie romansu w domowych progach pokazało się niedogodném; Włoszka umknęła za granicę i ojciec rodziny za nią...