Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.

wszystko, szlachetnym pozostał, a ty jesteś nikczemnikiem!
Wymówiła te słowa bez drżenia, pewnym i stanowczym głosem; potém szybko postąpiła parę kroków, i ujmując obie ręce Rudolfa, z niewypowiedzianą słodyczą, szczególniéj kontrastującą z tonem, jakim przemawiała do męża, rzekła:
— Panie! stała ci się w tym domu obelga... jam nie winna... to nie mój dom...
Zwróciła się znowu do męża i uprzednim tonem wymówiła:
— Oddaj mi mój majątek...
— Jaki majątek, piękna pani? — zapytał Henryk, u którego kurczowe zaciskanie się palców było w téj chwili jedyną oznaką wzruszenia, jakiego doświadczać musiał.
— Nazajutrz po dniu przeklętym, w którym się odbył ślub nasz świętokradzki — mówiła Zofia — brat mój wyliczył ci posag mój, to jest 500,000 złotych. Oddaj mi je, bo opuszczam twój dom i chcę niemi podzielić się z tymi, których okradłeś...
Henryk skłonił się szydersko przed mówiącą.
— Z chęcią uczynię to, czego pani żądasz ode mnie, jeśli raczysz przedstawić mi prawne dowody, że żądanie twe jest słuszném.
— Prawne dowody! — zawołała Zofia — jakież one być mogą?
— Dokument moją ręką napisany, którym kwi-