Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/219

Ta strona została uwierzytelniona.

znałam, że przechadzała się po pokoju. Zapukałam lekko i nie otrzymałam żadnéj odpowiedzi. Zapukałam głośniéj trochę, również bez żadnego skutku. Słyszałam ciągle odgłos jéj stąpania i szelest jéj sukni; zbliżała się nawet do drzwi, u których stałam, i niepodobném było, aby mogła nie słyszéć mego pukania. Wyraźnie pragnęła być samą i nie życzyła sobie widziéć mnie w téj chwili. Odeszłam z westchnieniem, bo pojęłam, że walka, którą matce mojéj przyjdzie stoczyć z przeszłością i jéj pozostałościami, dłuższą i trudniejszą będzie, niźli się z razu wydawać mogło. Północ minęła, a ja nie skończyłam jeszcze mego listu. Tyle miałam do opowiedzenia temu, który był dla mnie ideałem mistrza, ojca, przyjaciela; o tyle rad go prosiłam, tyle zwierzałam mu moich obaw i nadziei! Uwielbienie, jakie czułam dla ojca mego, porównać się tylko mogło z troskliwością, z jaką kochałam matkę. Pisałam do niego o niéj, dwa ich imiona bezprzestannie wiązały się pod mojém piórem, straciłam zupełnie pojęcie i pamięć o sobie.
Gabinet, w którym pisałam, przytykał do sali jadalnéj, a ta znowu prowadziła do pokoi, służących zwykle dla gości. Drzwi były nie zupełnie zamknięte, a w sali paliła się jeszcze lampa, któréj niedbali nasi słudzy zapomnieli zgasić. Poczułam, że ręka zabolała mnie nieco od długiego pisania, i na chwilę złożyłam pióro, aby odpocząć; w tym samym momen-