Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

Była chwila milczenia.
— Panie! — wymówił w końcu pan Rudolf — gdybyś ją znał! — Krótkie te słowa wypowiedziane były takim tonem, że aż zadrżałam.
— A jednak trzeba będzie ją wynaléźć — wyrzekł znowu po chwili Władysław.
— Tak — ciszéj niż wprzódy odpowiedział Rudolf — uczynię to. Niech choć raz i choćby kosztem życia dopełnię obowiązku — dodał złamanym głosem.
Po ledwie dosłyszanym szeleście poznałam, że podawali sobie ręce. I znowu zaczęli chodzić, a ja znowu pisałam. Skończyłam wreszcie i właśnie kładłam adres na kopercie listu, który nazajutrz zrana miał być odesłanym, gdy tuż przy drzwiach Władysław znowu rzekł:
— Rozumiem pana, tém lepiéj, że sam zostaję teraz pod wpływem szczególnych uczuć. Nie wiem doprawdy, co pocznę, ale wiem, że nie zostanę obojętnym widzem nieszczęścia téj kobiety...
— Trudne położenie — wyrzekł Rudolf.
— Nie jestem człowiekiem, który-by mógł cofnąć się przed jakiemikolwiek trudnościami, — szybko i z wielką stanowczością odpowiedział jego towarzysz.
Ponieważ nic więcéj nie miałam tam do czynienia, wzięłam w rękę świecę i odeszłam do mego pokoju.
Emilkę znalazłam już uśpioną. Przez chwilę pa-