Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/224

Ta strona została uwierzytelniona.

chaną. Zresztą, wielkim ciężarem dla nas nie będzie, bo corocznie pobiera od brata procent od niewielkiéj sumki, jaką on jéj wyznaczył.
— Otóż to! — zawołała moja matka — ludzie gotowi jeszcze nas posądzić, że, zapraszając ją do siebie, spekulowałyśmy na te jéj pieniądze.
Całą rozmowę tę moja matka prowadziła zniecierpliwionym, nieledwie rozgniewanym tonem; ja jednak, co umiałam czytać w jéj myślach, po rozmarszczoném jéj czole i miękkim wyrazie oczu poznawałam, że serce jéj wcale co innego mówiło, niż usta. Dlatego ani na moment nie zwątpiłam, że uczyniłam dobrze, podając rękę Emilce.
W téj chwili zapukano do drzwi i łagodny głosik zapytał:
— Czy można wejść?
— Proszę! — zawołała z pośpiechem moja matka. Emilka weszła do pokoju w naprędce narzuconym negliżu, z nieuczesanemi jeszcze włosami, które okręciła sobie wkoło głowy, ale które, bujne i nieposłuszne, w nieładzie opadały jéj na szyję i czoło. Szybko podbiegła do mojéj matki i, składając przed nią ręce, mówiła nieśmiało:
— Przepraszam panią, że nachodzę ją w jéj pokoju tak rano... ale, doprawdy, obudziwszy się dziś, pomyślałam sobie, że źle uczyniłam, przyjeżdżając tutaj bez jéj zezwolenia... Jestem sama na świecie, kocham Wacławę, jak siostrę, i była-bym bardzo, bar-