nością, na któréj ludzie, jak dzieciaki w szkole, sylabizują cnotę na pamięć, uczą się jéj powierzchownych znaków; to z tą wielką, prawdziwą, świętą moralnością, przez którą człowiek uwielbia piękno, szanuje nieszczęście, przebacza winę i mężnie wyznaje prawdę swego serca, nie rozminę się nigdy.
O ile temi słowami wyrażone zasady Władysława, źle zrozumiane, niebezpiecznemi i szkodliwemi-by być mogły, o tyle czuć w nich było szczerość niemal naiwną, niepospolitą niepodległość umysłu i wzgardę dla wielu rzeczy, przez ten świat przyjętych i uświęconych, ale bez najmniejszéj domieszki cynizmu, — przeciwnie, z wielkiém wymówione czuciem przyrodzonéj szlachetności i z lekką tylko zaprawą goryczy. Niepodobna było wątpić o szerokości tego człowieka, gdy mówił, że pragnie na zawsze pozostać w zgodzie z dobrem i prawdą, i że nigdy nie rozminie się z tą wielką, świętą moralnością, która uczy uwielbiać, przebaczać, kochać, a za przekonanie swe mężnie nadstawiać czoło.
Ale tę prawdę, to dobro i tę moralność, postanowił on czerpać tylko z siebie samego, bacząc jedynie na to, aby sumienie jego było obudzone, rozum czujny, a serce uchronione od wszystkiego, co-by je zepsuć mogło. Téj tylko swojéj księgi wewnętrznéj miał on radzić się we wszystkich wątpliwościach i niepokojach, a wzgardliwie odrzucał inne, co przynosiły
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.