ką jest, jest najłagodniejszą, najmilszą i najbardziéj kochającą istotą.
— To za mało — rzekła Emilka, smutnie wstrząsając głową — łagodność i kochające serce nie starczą za inne zalety, których nie posiadam zupełnie. Chciała-bym jeszcze być mężną, pracowitą i pożyteczną, tak sobie, jak drugim.
— Nie przychodzi to od razu — odparłam — dotąd żyłaś w zbytku i próżnowaniu, i aż do chwili, w któréj straciłaś matkę, w ciągłych zabawach. Teraz, kiedy już nie masz ochoty do bawienia się i zostałaś prawie zupełnie ubogą, potrzeba dawania sobie rady i pustka życia, jaką zapełnić sobie będziesz pragnęła, nauczą cię być i mężną, i pracowitą.
— Oto mi chodzi, Wacławo. Nigdy jeszcze dotąd nie zapytałam cię, jakie są twoje plany na przyszłość? Jaki zawód sobie obierzesz, w którym-byś mogła zapracować na utrzymanie matki i swoje, i czy ja w téj przyszłéj pracy twojéj pomocną ci być mogę?
Jeżeli uważasz mnie godną zaufania twego, opowiedz mi to wszystko, zwierz mi się z tém, a może w twoich zamiarach i ja upatrzę sobie jaką niteczkę przewodnią, do któréj przyczepić się i za którą-bym postępować zdołała?
Namyśliłam się przez moment, a potém rzekłam...
— Kochana Emilko, kiedy wróciłam do domu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.