Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/264

Ta strona została uwierzytelniona.

ciłam okiem na wielki arkusz papieru, na którym wypisane były nazwiska kilku majątków, mających być wkrótce wystawionemi na sprzedaż, a obok każdego z tych nazwisk umieszczoną była data. Przy nazwisku, oznaczającém dobra mojéj matki, zobaczyłam tę samę datę, jaką przed kilku godzinami podkreśliłam w kalendarzu czerwonym ołówkiem.
Z papierem w ręku stałam chwil kilka, myśląc nad tém, jak go pokażę mojéj matce, ponieważ był to już ostateczny wyrok, który najmniejszéj co do pory, w któréj miałyśmy wynosić się z domu, nie zostawiał wątpliwości.
Potém schowałam papier do kieszeni, zwróciłam się do Emilki, i opowiedziawszy jéj, co zawierało w sobie otrzymane pismo, rzekłam, podając jéj rękę:
— Teraz, kochana Emilko, gdy wszystko już stanowczém jest i nieodwołalném, wzywam twojéj pomocy. Obie, zjednoczone jedną myślą i jedném pragnieniem, stańmy z obu stron mojéj matki i wesprzyjmy jéj słabe siły. Bądźmy spokojne, aby wlać w nią pogodę; bądźmy wesołe, aby oderwać ją od jéj smutków. Stwórzmy wkoło niéj tyle ciepła, aby przestała żałować utraconego blasku. Uczyńmy jéj ubóztwo o tyle znośném, aby mogła dać mojemu ojcu dowód, że się go nie lęka, i kiedyś połączyć się z nim mogła bez wstydu i bojaźni. Wzywam cię, abyś mi pomogła w tém zadaniu, z którego uczyniłam sobie cel życia. Tak, jak jesteś dla mnie czułą i wylaną