Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/270

Ta strona została uwierzytelniona.

tak nienaturalnie i krzywo, że dla dziewczyny dorosłéj, jaką już jest Madzia, szczerze-bym się obawiał ciągłego jéj towarzystwa i wpływu, tém bardziéj, jeśliby te połączyły się z osamotnieniem, w jakiém zostawać będą obie po moim odjeździe, i ze smutkiem, jakiego doświadczać będzie Madzia, im więcéj oczy jéj otwierać się zaczną na smutne nasze familijne stosunki.
Wracając do domu, przez całą drogę z przerażeniem prawie myślałam o téj rodzinie, tak dziwnie rozdartéj i rozstrojonéj, któréj każdy członek osobnemi szedł drogami, osobne posiadał uczucia i pragnienia, która, słowem, była niczém inném, jak jednym ostrym i rozdzierającym dyssonansem.
W kilka dni po moich odwiedzinach u pana Rudolfa, w domu naszym panował ruch wielki. Urzędnicy siedzieli za stołami i spisywali długie regestra wszystkiego, co się tylko znajdowało we dworze, a pełnomocnik pana Henryka S. obejmował w posiadanie majątki nasze w imieniu swego pryncypała, który je nabył za czwartą część słusznéj ceny, to jest za swoję tylko należność.
Żądanie jego zostało spełnioném — był milionerem.
Urzędnicy uśmiechali się i w przestankach pisania szeptali między sobą, że pan S. puści z kwitkiem pomniejszych kredytorów, a wspólników swoich, którzy tajemnie dopomagali mu do oplątania w sidła