pracą broniąc od nędzy siebie i swoich, nie mają przecie środków do dostarczenia sobie szerszéj przestrzeni i światlejszych mieszkań, albo którzy umyślnie, dla potrzeb swego skupionego nad pracą umysłu, lub zmęczonego życiem serca, unikają gwaru i tłumu głównych arteryi miasta. Nie są to przecie wcale jaskinie, ani przybytki samych łez i występków. Niéma tu bogactwa i świetności, ale niéma téż i ostatecznéj nędzy, która razi wzrok i umysł wykształconego człowieka. Za temi mnogiemi oknami, tkwiącemi w oprawie odwiecznych murów, zielenią się gdzieniegdzie i kwitną wazonowe rośliny, błyszczą śnieżnéj białości firanki, tu i owdzie za szybą przesuwa się zamyślona i szlachetna twarz mężczyzny, lub widnieje spokojna i piękna głowa kobieca. Ileż przez mnogie lata w tych drobnych mieszkankach, przyozdobionych w skromne wazony i firanki, wysnuło się prawdziwych poematów walk z losem, poświęceń i miłości! a tam na poddaszach, w tych facyatkach wysokich, których drobne okna migocą przez całe noce blademi światełkami i gasną aż wtedy, gdy dzień się zaczyna, ileż młodych żądz, wiedzą i miłością dla ludzkości rozpalonych głów, schylało się nad księgami w cichych nocnych godzinach, ucząc się tego i dumając nad tém, czego nie uczą się i o czém nigdy prawie nie myślą ci, co mieszkają w szerokich i światłych miejscach, a kochają tylko siebie i swoje świetności. Ileż z tych schronień uleciało w świat
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/273
Ta strona została uwierzytelniona.