obok starca, którego wnuczka była nauczycielką śpiewu, i poniżéj szewca, po całych dniach wywijającego ręką, ubraną w biały rękaw i uzbrojoną szydłem, z piérwszym dniem wiosny otworzyły się okna, a my zobaczyłyśmy przez nie kilka osób, mężczyzn i kobiet, literalnie zagrzebanych w stosach ksiąg nieoprawnych i oprawnych, pudełek, kopert, różnych papierów i kartonów.
— Zdaje mi się, że tam mieszka introligator — rzekła Binia, patrząc na otwarte przeciwległe okna. — Emilka poskoczyła ku oknu, popatrzyła w stronę wskazaną i rzekła:
— Jutro tam pójdę.
Jakoż poszła tam nazajutrz i znalazła rodzinę, złożoną z ojca, syna i dwóch córek, którzy wszyscy trudnili się razem rzemiosłem introligatorskiém. Podobała się jéj ta rodzina i zaraz poprosiła, aby przyjęto ją na uczennicę. Z razu wzdragano się trochę, przez obawę utraty chleba, ale Emilka posiadała nieco pieniędzy, ofiarowała za naukę dość hojną zapłatę i prośba jéj została przyjętą. Odtąd codziennie chodziła na kilkogodzinne lekcye do przeciwległéj kamienicy, przynosiła do domu robotę i polubiła ten rodzaj zajęcia, może dlatego, że wymagał nietylko machinalnéj zręczności, ale i smaku, i dawał do czynienia z książkami, które Emilka coraz więcéj miłować zaczynała. Wielką była jéj radość, gdy po kilku tygodniach wykleiła dla mojéj matki
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/025
Ta strona została uwierzytelniona.