dość ładne pudełeczko, dla Bini igielnik, a mnie oprawiła zeszyt z nutami; większą zaś jeszcze, kiedy po miesiącu naczelnik warsztatu zapłacił jéj kilkanaście złotych za zrobienie bardzo gustownéj bombonierki. Tak więc życie nasze stawało się coraz spokojniejszém, coraz więcéj zapełnioném i zabezpieczoném od niedostatku, a było przy tém bardzo jednostajne. Gości nie przyjmowałyśmy wcale, i w przeciągu trzech może miesięcy, jeden tylko w tym względzie zdarzył się wyjątek. Pewnego poobiedzia przyszedł do nas Władysław; dowiedział się on od kogoś, że przybyłyśmy już do miasta, i wyszukał nasze mieszkanie. Byłyśmy mu bardzo rade, bo czułyśmy dla niego szacunek i wdzięczność. Niepodobna było jednak nie postrzedz w nim pewnéj zmiany. Nie przestał być mownym i ożywionym, ale nie był ani tak swobodnym, ani tak szyderskim, jak piérwéj. Zdawało się, że zaczął spoglądać na wszystko z rzewnéj strony, i tam, gdzie wprzódy dopatrywał śmieszności lub niedorzeczności tylko, teraz szukał dramatu. Przytém czoło jego utraciło tę pogodę, jaka je cechowała dawniéj, i zasuwało się niepochwytną jakąś mgłą, niby ciężkich rozmyślań lub uczuć. Kilka razy postrzegłam także, iż nie ciągle zachowywał dawniejszą pewność siebie i niekiedy objawiał zmieszanie, które daną chwilą nie dawało się usprawiedliwić, ale musiało wynikać z jakiéjś wewnętrznéj niepewności, co go dręczyła bezustannie. Przepędził
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/026
Ta strona została uwierzytelniona.