Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/036

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzała nareszcie na zegarek i, zrywając się z miejsca, zawołała:
— Ach, jakżem się tu zapomniała! Poczciwy mój Michał będzie na mnie czekał z herbatą, a przytém tyle jeszcze mam do roboty z urządzeniem mego nowego mieszkania.
Zwróciła się do siostry i rzekła:
— Jedziesz ze mną, Emilciu? nie prawdaż? włóżże kapelusz i okrycie.
Emilka uścisnęła ją, ale przecząco poruszyła głową.
— Jakto! nie pojedziesz ze mną? — zawołała Zenia ze zdziwieniem i żalem.
— Nie mogę — odpowiedziała Emilka, wskazując na stos kartonów, leżących na stole — przyrzekłam wykończyć pewną robotę na jutro rano, a i tak straciłam parę godzin z powodu twego przybycia i będę musiała pracować dziś do późnéj nocy.
Zenia szeroko otwartemi oczyma patrzyła na siostrę i na kartony.
— Pracować... do późnéj nocy... — wymówiła po chwili, jakby nic a nic nie rozumiejąc tego wszystkiego — cóż to takiego robisz, Emilciu? i komu jesteś obowiązaną wykończać robotę na oznaczoną godzinę?
Emilka uśmiechnęła się i, biorąc siostrę za rękę, rzekła:
— Kochana Zeniu, w czasie twéj nieobecności za-