Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

Porwała się z klęczek i ze śmiechem uderzyła mnie lekko po ręku, mówiąc, że nie lubi mnie, bo Emilka więcéj mnie teraz kocha, niż ją, a potém uściskała mnie tak serdecznie, jak gdybyśmy obie były jeszcze młodemi i swawolnemi dziewczętami. Nie chciała odjechać, dopóki nie dałyśmy jéj uroczystego przyrzeczenia, że nazajutrz cały dzień przepędzimy u niéj, co uczyniłyśmy z tém większą łatwością, że miała to być niedziela.
Nazajutrz tedy około południa otworzyły się przed nami drzwi obszernego, pełnego najwytworniejszego zbytku, mieszkania Zeni. Wybiegła naprzeciwko nas z otwartemi rękoma, śmiejąca się, uradowana, ustrojona w śliczny niebieski szlafroczek, z białą koronką narzuconą na włosy. Mimowoli pomyślałam, że przy tym jéj wykwintnym stroju i całém bogatém przybraniu salonu, ciemne nasze wełniane suknie dziwnie wyglądać musiały. Ta myśl moja odbiła się także w oczach Zeni; orzuciła wejrzeniem ubranie siostry i westchnęła; Emilka spostrzegła to i uśmiechnęła się:
— Kochana Zeniu — rzekła wesoło — na dowód, że cię kocham i nie gardzę twemi darami, proszę cię, abyś mi sprawiła parę ładnych sukien, w którychbym do ciebie przychodziła, bo w téj mojéj ulubionéj sukience wyglądam w twojém mieszkaniu,jak pokrzywa pomiędzy kwiatami.