Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/044

Ta strona została uwierzytelniona.

Zenia, z właściwą sobie ruchliwością wrażeń, rozśmiała się w głos z téj uwagi siostry.
— Moja droga! — zawołała — gdyby tu był jaki salonowiec, nie omieszkał-by ci powiedziéć, że wyglądasz, jak wonny fiołek pomiędzy dumnemi różami. — Nagle spoważniała znowu i dodała:
— Co tam o sukniach mówić! to rzecz najmniejsza! Przyznam ci się, żem dziś z twego powodu całą noc nie spała i na wszystko to, co mi wczoraj powiedziałaś, wymyśliłam taką odpowiedź, że już chyba nie zwyciężysz mnie tą razą...
Mówiąc to, wprowadziła nas do ślicznego gabinetu i posadziła na sofce, wybitéj amarantową materyą. Sama usiadła przy nas na fotelu i mówiła daléj:
— Moja Emilciu, wszystko, co mi powiedziałaś o twoich zamiarach i postanowieniach, jest bardzo piękne i wzruszyło taką nawet, jak ja, wietrznicę.
Ale zapomniałaś, siostrzyczko, o jednéj rzeczy, oto o tém, że, mieszkając przy mnie, daleko łatwiéj za mąż wyjść możesz...
Wyrzekłszy to, Zenia tryumfująco, figlarnie spojrzała na siostrę.
— Ważny argument — ze smutnym nieco uśmiechem odrzekła Emilka.
— Nie prawdaż! — zawołała Zenia, cała przejęta swoim pomysłem — będę cię póty stroiła, woziła, pokazywała, aż zrobisz dobrą partyą! Mam mnóztwo stosunków we wszystkich stronach świata, i pomiędzy