licznymi mymi znajomymi znajdzie się niezawodnie ktoś, kto cię uczyni szczęśliwą i bogatą kobietą!
— Wątpię — odpowiedziała Emilka — zapominasz, że pomiędzy twymi znajomymi niéma zapewne młodych ludzi, którzy-by się żenili z ubogiemi i nieładnemi pannami...
Zenia zaczynała się już gniewać.
— Wmówiłaś tylko w siebie, że jesteś nieładną — odrzekła — masz owszem piękne oczy i zgrabną figurkę; gdybyś ubrała się jak należy i była więcéj ożywioną, mogłabyś się bardzo podobać...
— Spodziewam się, że nie powiesz, abym równie wmówiła w siebie, że nie mam majątku — broniła się Emilka nawpół ze śmiechem, nawpół z pewném zniecierpliwieniem.
— I cóż ztąd? — wołała Zenia, zrywając się z fotelu, i według swego dawnego zwyczaju biegając po pokoju — małoż-to bogatych i młodych ludzi żeni się z ubogiemi pannami?
Tu zaczęła wyliczać imiona wszystkich ubogich panien, które zrobiły, jak się wyrażała, dobre partye.
— Słuchaj Zeniu — ozwała się Emilka bardzo poważnie — a czy nie przypuszczasz, że ja nie pokochała-bym może nikogo, a przez samo wyrachowanie nigdybym za mąż nie poszła.
Zenia zatrzymała się na środku pokoju, zmieszana nieco.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/045
Ta strona została uwierzytelniona.