Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/060

Ta strona została uwierzytelniona.

boko, bo spuścił głowę, wpatrzył się w posadzkę, a ręce jego przestały szukać w przestworzu punktu oparcia i spokojnie spoczęły na kolanach.
— Wzywam cię, kochany Michasiu — kończyła Zenia, któréj w czasie opowiadania łzy nabiegły do oczu — wzywam cię, abyś był sędzią pomiędzy mną a Emilką. Jesteś mężczyzną, a zatém więcéj masz od nas praktycznego doświadczenia; a chociaż gderzę na ciebie czasem, ufam jednak twemu zdrowemu rozsądkowi! Powiédz więc, kto tu ma słuszność: ja, czy Emilka? i czy dobrze jest z jéj strony, że, nie chcąc zamieszkać ze mną, wyrzeka się nadziei stosownego wyjścia za mąż, a skazuje się na staropanieństwo i wieczyste klejenie pudełek?...
Michał milczał dobre parę minut, parę razy podniósł głowę i spojrzał na Zenię, potém spuścił ją znowu i zsunął brwi, jakby pod wpływem namysłu, potém podniósł na żonę wzrok prawie nieśmiały i zapytał:
— Więc chcesz wiedziéć moje zdanie?
— A naturalnie — zawołała Zenia, wzruszając ramionami — inaczéj nie pytała-bym się o nie.
Michał milczał jeszcze trochę, znowu parę razy spojrzał na żonę, a potém jeszcze raz spytał:
— Więc chcesz, abym ci objawił moje zdanie, moja droga Zeniu? — Widocznie odbywała się w nim walka.
— Jakiś ty śmieszny! — odpowiedziała młoda