a drugi inaczéj, a każdy idzie za swojém wyobrażeniem i za swoim gustem.
Mówił to wszystko z wielkim namysłem, a im dłużéj mówił, tém więcéj fizyognomia jego nabierała wyrazu pojętności i oczy się rozjaśniały. Po chwili zaczął znowu:
— Co do tego, że panna Emilia życzy sobie pracować nad klejeniem pudełek i oprawianiem książek, nie widzę, coby w tém było złego. Każda praca dobrą jest, a są ludzie, którzy nie mogą żyć bez pracy... nudzą się bez pracy i próżniactwo męczy ich więcéj, niż robota. Może panna Emilia do takich ludzi należy, wszak sama najlepiéj musi o tém wiedziéć; a jeżeli należy do takich ludzi, to niech sobie i pracuje. Wszak ludzie i pudełek, i oprawy książek potrzebują, a zgrabne rączki kobiece jeszcze lepiéj to zrobić potrafią, niż ręce męzkie...
Przerwał sobie na chwilę i spojrzał znowu na żonę. Ale wyraz twarzy Zeni okazał mu się znać zniechęcającym do dalszego mówienia, bo wnet kończył mówić:
— A co do tego, że panna Emilia, prowadząc życie w inny sposób, niż my prowadzimy, i klejąc pudełka, za mąż pójść nie może; to wcale nie jestem tego zdania. Złoto, panie dobrodzieju, i w popiele świeci. Ktoby się poznał na pannie Emilii i pokochał ją w salonach i na tańcach, ten pozna się na niéj i pokocha ją w skromnym domku i nad klejeniem pudełek;
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/063
Ta strona została uwierzytelniona.