Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/064

Ta strona została uwierzytelniona.

a mnie się zdaje, że inaczéj niewarto wychodzić za mąż, jak będąc dobrze poznaną i prawdziwie kochaną... inaczéj lepiéj jest wcale nie wychodzić za mąż... Oto jest moje zdanie.
Powstał z fotelu i wyprostował się całą swą wysoką postacią.
Twarz jego była już całkiem ożywiona, oczy rozjaśnione i rozsądne.
— Co zaś do tego jeszcze — kończył, — że panna Emilia może kiedykolwiek doświadczyć niedostatku, tego, dalibóg, nie będzie nigdy! mój majątek jest majątkiem Zeni, a ja jestem bardzo szczęśliwy, jeśli ona używa go, jak się jéj tylko podoba. Dopóki ja żyję, nikt z tych, których Zenia kocha, cierpiéć nie będzie niedostatku; dom mój, szkatułka i serce, otwarte zawsze dla tych, których Zenia kocha, a jeżeli ja umrę, majątek mój zostanie się dla Zeni i ona podzieli się nim z tymi, których kocha...
Umilkł, oczy jego błyszczały wewnętrzną pogodą i poczciwém, gorącém uczuciem. W téj chwili nie był wcale brzydkim, owszem, miał w sobie pewną rzewną, prostą, nieledwie wzniosłą w swéj prostocie piękność.
Milczałyśmy wszystkie kilka sekund; Emilka piérwsza wyciągnęła do szwagra rękę i wzruszonym, z serca idącym głosem, powiedziała prosto:
— Dziękuję.
Spojrzałam na Zenię. Patrzyła na męża zasmu-