zach dzielnie uwijało się z heblem, klejem i młotkami, od czasu do czasu zbliżając się do umieszczonego pośrodku szopy stołu, na którym leżały stosy rysunków i wzorów na posadzki, meble i różne sprzęty, począwszy od najprostszych i najtańszych, aż do takich, które, lekkie i wspaniałe, opatrzone w misterne rzeźby i ozdoby, służyć miały do zapełniania bogatych i wykwintnych salonów.
Gdyśmy nadeszły, Franuś, wraz z głównym pomocnikiem swoim, zajęty był wykonywaniem rzeźby, mającéj okrywać szuflady prześlicznego biurka, do którego wzór leżał przed nim na stole. Ujrzawszy nas, porwał się od roboty, ale nie wypuścił z ręki dłuta, i tak z tém narzędziem w ręku, odziany w bluzę, z głową odkrytą i twarzą rozpromienioną, oprowadzał nas po swoim zakładzie, który nazywał żartobliwie: swojém królestwem.
Zdaje mi się, że matka moja piérwszy raz w swém życiu zwiedzać musiała na większą skalę założony rzemieślniczy warstat, bo rozglądała się wkoło z wielką ciekawością, a mianowicie zajmowali ją robotnicy w bluzach, pilnie i pojętnie pracujący pod nadzorem Franusia, który, pomimo rozmowy, jaką prowadził z nami, rzucał na nich od czasu do czasu baczne wejrzenia. — Nie sądziłam — rzekła, gdyśmy wracały do domu — aby podobne miejsce tak przyjemnie wyglądać mogło. Widocznie i taka nawet
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.