Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

ręczna, machinalna praca, posiada swoje piękne i zajmujące strony.
— Nie jest ona machinalną, jak się z pozoru zdaje — ozwał się Franuś, który, zmieniwszy bluzę na zwyczajne ubranie, towarzyszył nam w powrocie do domu. — Co więcéj — mówił daléj — jestem zdania, że niéma na świecie machinalnéj pracy, jeżeli człowiek, który się jéj oddaje, nie traci z myśli warunków piękna i użyteczności, w jakich ma być ona dokonaną. Przypominam sobie, że w porze, gdy rozpoczynałem dopiero mój skromny zawód, i gdy chwilami dawne pojęcia i przesądy odzywały się jeszcze we mnie, buntując mnie przeciwko położeniu, w którém jednak szukałem zbawienia od wiecznéj zależności i nicości moralnéj, ojciec Wacławy, którego imienia nie mogę wspomniéć bez najgłębszéj czci i wdzięczności, powiódł mnie z sobą na jednę z tych dalekich wycieczek, które zwykł odbywać, jako gorliwy miłośnik i badacz przyrody.
Przyzwyczajony do niezmąconéj jego pobłażliwości i dobroci, powierzałem mu w drodze zwątpienia moje i upadki na duchu, jakich doświadczałem; mówiłem mu, że nieraz myślę z goryczą, dlaczego tak nizkie na tym świecie i niepokaźne miejsce dostało mi się w udziale wtedy, gdy są przecie szczęśliwi, którzy dochodzą wysoko i dokonywają wielkich rzeczy? Znajdowaliśmy się wtedy w głębi wonnego sosnowego boru. Ojciec Wacławy przystanął, pochy-