Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

rzeń, co zresztą najlepiéj świadczyło o głębokości i sile uczucia, jakie dla Franusia powzięła; ale nieraz drżącym uściskiem dłoni, lub rozmarzonym wyrazem oczu, z jakim patrzyła na mnie, opowiadała mi to, czego usta jéj wymówić nie śmiały. Blada wprzódy i nieco zwiędła, rozpromieniła się teraz i rozrumieniła pod wpływem mocniéj rozbudzonych uderzeń serca, a niekiedy, co jasno czytałam w jéj czystéj i gorącéj, lubo tak łagodnéj duszy, wydawała mi się nieledwie piękną, pod tym ożywczym promieniem uczucia, który ją rozgrzał i oświetlił. Jednego właśnie z dni, w których najładniéj wyglądała w moich oczach, zwróciłam uwagę Franusia na miłą i ujmującą jéj powierzchowność. Uśmiechnął się i odrzekł: zdaje mi się, że wdzięki panny Emilii są najmniejszym z jéj przymiotów.
Byłam pewną, że miał wtedy ochotę powiedziéć, że znajduje ją zupełnie brzydką, a tylko wstrzymał się przez obawę uczynienia mi przykrości!
Pomimo to wszystko, z radością uważałam, że przyjaźń między nimi zawiązywała się coraz ściślejsza i bardziéj wylana, i miałam nadzieję, że prędzéj czy późniéj przemieni się ona u Franusia w głębsze i gorętsze przywiązanie do dobréj dziewczyny, która serdeczny do niego pociąg czuła już wtedy, gdy sama opływała w bogactwach i spodziewać się mogła świetnego losu, a on był jeszcze chłopcem ubogim i bez przyszłości.