wiązaniu, jakiego przykład przedstawiało nasze, ściśle złączone z sobą, domowe gronko.
Zresztą, matka moja zdawała się z każdym dniem bardziéj przywykać do bytu, jaki jéj wspólnemi utworzyłyśmy staraniami; co więcéj: otoczona czynnym naszym i krzątającym się światkiem, otrząsnęła się ze znękania, któremu dała się ogarnąć, i poczuła w sobie potrzebę zajęcia, ruchu, zużytkowywania godzin, spokojnie dla niéj płynących. Nie trudno było o to. W gospodarstwie osób niezamożnych, pracowitych, nie mających na zawołanie licznego sług szeregu, każdemu i zawsze znajdzie się coś do uczynienia, a znaléźć się mogło tém bardziéj u nas, gdyż ja i Emilka, po całych dniach oddając się wyłącznym naszym zajęciom, nie mogłyśmy ani w najmniejszéj cząstce przykładać się do utrzymywania domowego porządku i zarządu.
Binia zajmowała się nim ciągle z pomocą Madzi, która nietylko służyła za szwaczkę, krawczynią i modniarkę dla całego naszego domowego kółka, ale jeszcze zręcznemi swemi rączkami potrafiła coś i zarobić, tak, aby, jak wyrażała się sama, utrzymanie jéj nie było dla nas ciężarem.
Piękne jéj hafty i ozdobne, pełne smaku, sporządzanie różnych strojów, dały się prędko poznać wielu osobom, i tak, jak wyborne introligatorskie roboty Emilki, poszły wkrótce w kurs pomiędzy wielkim światem miasta W., co, przyznać trzeba, stało się
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.