głównie w skutek zabiegów Zeni, która, z wrodzoną sobie żywością i zapałem, krzątała się około oddawania nam wszelkich możebnych przysług.
Matka moja coraz większy zaczęła brać udział w zajęciach Bini i Madzi. Z początku szło to bardzo powoli, stopniowo, więcéj żartem i od niechcenia, niż na prawdę i z przejęciem się. Raz jednak, gdy, wróciwszy po lekcyach do domu, znalazłam jeszcze wszystkich przy pracy, i sama nie oddając się spoczynkowi, zaczęłam przeglądać kajeta moich uczennic, matka moja rzekła do nas:
— Gdy patrzę na was, moje dzieci, wydaje mi się, jakobym była trutniem pomiędzy pszczołami.
— Jesteś królową naszego ula, droga ciociu! — zawołała Madzia, i złożywszy haft do koszyczka, przybiegła, aby ją uścisnąć. Innym razem, gdy wróciłam do domu więcéj zmęczona, niż zwykle, bo i przedmioty lekcyi, jakie wykładałam dnia tego, trudne były i wyczerpały mnie, i pogoda na dworze była tak szkaradna, że w ciągu całéj drogi do domu, przedzierać się formalnie musiałam przez fale wichru i ostrego śniegu, — matka moja patrzyła na mnie długo, a potém rzekła:
— Nadziwić się nie mogę, jakim sposobem taka wytrwała, jak ty, istota, może być córką takiego, jak ja, próżniaka!...
Mówiła to z uśmiechem i słowom swoim pragnęła nadać ton żartu, ale oczy jéj były wilgotne, a cały
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/098
Ta strona została uwierzytelniona.