Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

ścia, tak różnym od tego wielkiego świata, co tam w centrum miasta huczał i błyszczał. Nowi nasi znajomi byli wszyscy ludźmi, którzy, sami rozumiejąc wartość czasu, służącego im za materyał do wyrabiania kawałka chleba i dachu nad głową, umieli poszanować czas drugich. Natrętów nie było pomiędzy nimi, a jeśli się i znalazł jaki, tośmy go prędko usunęły od siebie. Ale w dni świąteczne, w wieczory wolne od pracy, domowe kółko nasze pomnażało się kilku przyjaznemi twarzami. I tak naprzykład, niemłody profesor, któregośmy widywały często czytającego na ganku swego mieszkania i kreślącego ołówkiem na marginesach, gdy raz zajrzał do nas, przychodził już coraz częściéj, wertował moje książki, pożyczał mi swoich i rozmawiał ze mną o moim ojcu, którego dzieła lubił i cenił wysoko; młoda zaś żona jego przypadła wielce do smaku mojéj matce, może dlatego, że urodzona i wychowana na wielkim świecie, obok wykształconego umysłu posiadała układ, jakiby jéj w każdym salonie zaszczyt mógł przynieść, a może téż jeszcze i dlatego, że wielka miłość jéj dla dziecięcia, które z nieskończoną hodowała pieczołowitością, znajdowała oddźwięk w sercu mojéj matki, nawskroś przejętém miłością dla mnie. I młody artysta, którego muzyka unosiła się często śród nocnych godzin nad uśpionemi dachami domków przedmieścia, wzajemnie słuchać téż musiał naszéj muzyki, a raz zjawił się u nas i w wolnych chwilach gry-