Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

nosiła w sercu swém coś, o czém ustami nie powiadała drugiéj.
Tymczasem i Madzia także, lubo rozkochana i szczęśliwa w swéj miłości, lubo zawsze dziewiczo świeża, a niekiedy nawet dziecinnie naiwna, miewała częste chwile zadumy i smutku. Tęskniła za ojcem i siostrami, bolała nad rozdwojeniem rodziny, o którém i dawniéj już miewała przebłyski pojęcia, ale którego całą ważność poznała wtedy, gdy musiała dlań opuścić dach rodzinny, a w skutek tego ujrzała się odepchniętą i niemal zapomnianą od matki, nie mogącéj jéj nie poczytywać za złe tego, że szukała u nas schronienia i publicznie oddawała się pracom, zawstydzającym próżność jéj i pychę. To téż pani Rudolfowa nigdy nie odzywała się do córki; Rozalia pisywała do siostry listy z razu częste, potém coraz rzadsze, nie przestawała jednak pisać zupełnie, a w pismach jéj, składających się z urywanych frazesów, jakie zwykle cechowały jéj rozmowę, nie znać było wcale gniewu na siostrę, albo wyłącznego zobojętnienia dla niéj, ale odzywało się w nich głębokie zniechęcenie do wszystkiego, co tylko istniało na świecie, gorycz, rozdrażnienie zmęczonego umysłu i śmiertelnie zranionego serca. Widziałam nieraz, jak z promiennych oczu Madzi spadały na pismo siostry łzy kropliste, a usta jéj, drżące od żalu, szeptały: biedna Rózia! Ale zaledwie w przedpokoju zabrzmiał wdzięczny i wesoły głos Franusia, zale-