Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

i ta radość niezmierna, jaka mię napełniała, gdy w oczach uczennic moich spostrzegałam odbijającą się jak w zwierciadle myśl moję własną, i ta niespokojna, a razem pełna uwagi chciwość, z jaką słuch natężałam, gdy ponsowe ich usta powtarzały przede mną słowa wiedzy i zdrowych pojęć, jakie miały już na całe życie uszlachetnić ich umysły i wzmocnić ich serca. W pracy méj ustanowiłam godziny przerwy, tak dla własnego wytchnienia, jak przez obawę zbytecznego znużenia moich młodych panienek. I w tych to właśnie godzinach dom Zeni stawał się dla mnie oknem, przez które na wielki świat patrzyłam. Nic tam nie ujrzałam nowego i przekonałam się tylko, że kto się raz świata tego nauczy, to już go na całe życie umiéć będzie; świat ten bowiem nie czyni nigdy żadnych nowych odkryć, — wynajdywanie nowych słońc na firmamencie nie jest wcale jego zadaniem, ponieważ i na te, które już są znane, spoglądać nie widzi potrzeby. Znajduje, że mu bardzo wygodnie w puchu, bawełnie, a choć dusi się niekiedy z braku powietrza i cierpi przez to potężnie, to jednak na wydobycie z pieluch nogi lub ręki, albo na wciągnięcie w siebie zdrowego powietrza, od innych przylatującego światów, energii mu nie staje.
Przemocą prawie z razu wciągana przez Zenię do jéj bawialnych salonów, potém szłam tam dobrowolnie w chwilach, na odpoczynek przeznaczonych, bo nie widziałam, czemu-bym się miała wstydzić lub oba-