w negliżu, bladą, znękaną, wzdychającą i poziewającą naprzemian.
Była tak znerwowana, że na odgłos moich kroków drgnęła całém ciałem.
— Ach, jak mnie głowa boli! — zawołała, niosąc rękę do czoła; — ten wczorajszy wieczór nabawił mnie okropnéj migreny. — A po chwili dodała, poziewając: — jakie to życie nudne, Wacławo! — Odpowiedziałam, że wcale nie znajduję go takiém. Smutnie skinęła na to głową. — Bo ty jesteś wolną — rzekła — masz prawo miéć nadzieję; wszystko jeszcze przed tobą... a ja... ach! jestem bardzo nieszczęśliwą!...
Zakryła sobie oczy i nerwowo płakać zaczęła.
Ze smutkiem myślałam, że jeśli tak dłużéj potrwa, nietylko ustrój moralny Zeni, i tak już silnie nadwerężony, popadnie w stan najopłakańszy, ale i zdrowie jéj fizyczne zupełnemu ulegnie upadkowi. A jednak nieubłaganą logikę widziałam w jéj życiu i bardzo konsekwentne następstwo skutków i przyczyn. Od dzieciństwa patrzyła ona na świat z za klauzury panieńskiéj, a szła do ślubnego ołtarza, „nie czując serca w piersi.”
Tymczasem tę zemstę, ścigającą nieubłaganie wszelkie pogwałcenie wewnętrznéj prawdy człowieczéj, w daleko jeszcze straszniejszym ujrzéć miałam obrazie.
W kilkanaście miesięcy po przybyciu Zeni do W.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.