Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

rym znowu brzmiały dźwięki połączonych uczuć zdziwienia, boleści i dumy, — kochana Zeniu, bardzo ci jestem wdzięczną za twe współczucie, ale nie rozumiem dobrze jego powodów. Jeżeli płaczesz nad mojém nieszczęściem, to łzy twoje daremnie płyną: jestem bowiem tak szczęśliwą, jak nigdy nie byłam w życiu.
Zenia odjęła chusteczkę od oczu i spojrzała na nią zdumionym wzrokiem.
— Szczęśliwa! — zawołała — ty, Zosiu, szczęśliwa jesteś wtedy, gdy brat mój odarł cię z całego majątku, gdy życie twoje bezpowrotnie złamane, gdy świat nie znajduje dość wyrazów na potępienie twojego postępowania, gdy familia twoja... — Nie dokończyła, bo Zofia ściągnęła brwi nieco, czoło podniosła z większą jeszcze dumą i głosem przytłumionym, ale pewnym odrzekła:
— Świat i ja nie mamy z sobą nic wspólnego; świat mnie nie chce taką, jaką jestem, ja nie chcę świata takiego, jakim on jest. Familii mojéj wyrzekłam się piérwéj, niż ona mnie się wyrzekła; nie ja przeciwko niéj, ale ona przeciwko mnie zawiniła. Ubóztwo ciężkie jest, ale ja czuję się bogatą, tu...
Przy ostatnim wyrazie położyła rękę na sercu i wzniosła w górę oczy, które, pod wpływem zapewne tajemnéj myśli jakiéjś, gorącym i promiennym zapłonęły blaskiem.
Zenia, czuła z natury, a przytém rozdrażniona