i zmrożone zarazem w porywach serc naszych ku niéj, obie z Zenią powstałyśmy, aby ją pożegnać; ujęła nas za ręce i przeciągłém spojrzeniem popatrzyła nam w twarze. Usta jéj otwierały się kilka razy, jakby chciała wyrzec jakieś słowo wielkie, wydać okrzyk jakiś ostatni, ale zamykały się zawsze, i tylko w źrenicy błysnęła raz łza jedna wielka, lecz nie spłynęła na policzki, i prędko znikła za powieką.
— Byłyśmy kiedyś siostrami — wyrzekła nakoniec z cicha — byłyśmy podobne do siebie... teraz wszystko skończone... Wasze drogi nie są mojemi drogami, moja droga nigdy waszą drogą nie będzie... Jesteście ostatniém echem, jakie doszło mnie od tego świata, który przestał być moim światem... Byłyście zawsze dla mnie bardzo dobre... Dziękuję wam; zapomnijcie o mnie jak najprędzéj... Bywajcie zdrowe!
Zakryła dłońmi twarz nagle pobladłą i odwróciła się od nas.
Może się mylę, ale zdawało mi się, że załkała...
Gdy przestąpiłyśmy próg mieszkania Zofii, miałyśmy takie poczucie w sercach, jak gdybyśmy za temi drzwiami, które się za nami zamknęły, pozostawiły kogoś umarłego...
W kilka dni potém rozeszła się po mieście zdumiewająca wiadomość, że pan Władysław N., najgłośniejszy, najwięcéj szanowany i najbardziéj wzięty prawnik w całéj prowincyi, opuścił W., liczną i zmar-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.