Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

i fałsze jego, i ustawy jego, i pychę, i głupotę jego, i chorobliwe życie, jakie nadaje on przemieszkującym w nim jednostkom; ja dla téj duszy, znękanéj a dumnéj, dla tego serca, co nie umiało czuć po połowie, dla tego życia, które w pełni rozkwitu wymazane zostało z rzędu żyjących, nigdy, nigdy, nie znajdę ani jednego słowa gorzkiego, ani jednego uczucia innego, jak litość i łzę, słaną z daleka téj, która była mi niegdyś siostrą i przyjaciółką drogą.
Niech ludzie ją sądzą, i mnie z nią razem za to, że sądzić jéj nie chcę, a ja wet za wet w sumieniu mojém nigdy sądzić nie przestanę ich ustaw, ich przesądów, ich pychy i nieudolności, które wykopują otchłanie pod stopami tych, co oprzéć się im nie mają siły.

XXIII.

Czas upływał, i od przybycia mego do W. niejedna już kwitnąca wiosna zastąpiła białą zimę, niejedna jesień szarą i dżdżystą osłonę zarzuciła na stare mury i wysokie wieżyce świątyń miejskich. W położeniu naszém nie zaszła żadna zmiana, tylko wygładziły się w niém z czasem pierwotne bruzdy; przyzwyczajenie, ten wielki regulator spraw ludzkich, przesunęło się po powierzchni naszéj exystencyi i starło z niéj wszelkie początkowe nierówności. Czy w głębi téj exystencyi, również jak na po-