jeszcze czekać przyjdzie... a potém pocieszałam się myślą, że wszystko przecie na tym świecie koniec swój miéć musi.
Tymczasem uczennice moje dorastały. Jeszcze rok, jeszcze kilka miesięcy, a z pod opieki mojéj wyjdą już kobietami. Nie mogłam patrzéć na nie bez wielkiéj pociechy. W świecie, do którego należały majątkiem i urodzeniem, miały one przedstawić niepospolite zjawisko umysłów kobiecych, sięgających szerzéj, niż ciasne kółko, w jakiém obracają się zwykle pojęcia ich rówiennic, przyozdobionych czémś więcéj, niż machinalną grą na fortepianie i wprawném mówieniem obcemi językami. Z niewymowną radością widziałam inteligencyą ich pięknie i szeroko rozwiniętą, serca ich przygotowane do przyjęcia w siebie gruntownych i wielkich uczuć.
Piérwsza zasługa w tém ich niepospolitém wykształceniu moralném i umysłowém należała się matce rozumnéj i kochającéj, która pragnęła, aby córki jéj stały się takiemi, jakiemi były; ale nie mogłam téż nie czuć, że i ja dołożyłam się wiele do dzieła tego, i im więcéj młode panny dorastały, im więcéj dzieło to nabierało rozwoju, tém więcéj wlewało ono we mnie tego nieporównanego spokoju i zadowolenia, jakie dać może tylko poczucie dopełnionéj sumiennie powinności.
Przychodził jednak czas, w którym miałyśmy się rozstać, z boleścią zapewne, bośmy się wzajem przy-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/134
Ta strona została uwierzytelniona.