Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

wiązały bardzo do siebie. Zarazem przyszło mi myśléć o otrzymaniu nowego zajęcia. Obawiałam się, że tak dobrze odpowiadającego moim dążeniom i zdolnościom nie otrzymam już więcéj, a nie przewidywałam, jak blizkim był koniec téj epoki mego życia, o któréj sądziłam, że trwać już będzie zawsze.
Nim jednak okiem pamięci sięgnę ku ostatniemu aktowi téj części mego życia, zatrzymam się jeszcze chwilę przy wypadkach, które go poprzedziły, a które, lubo nie miały bezpośredniego związku z moim losem, to jednak, jak wzbudzały we mnie wtedy żywe zajęcie, tak teraz wyraźnie przedstawiają się méj pamięci.
Było to w początku lata, tego lata, w którém uczennice moje przywdziać miały długie suknie, i jako panny już dorosłe, po skończeniu edukacyi, odjechać z matką na wieś. Zenia przez całą minioną zimę czuła się mocno cierpiącą na zdrowiu, co jednak wcale jéj nie przeszkadzało oddawać się zwykłym rozrywkom, przeplatanym godzinami migreny, poziewania i napowietrznych marzeń. Organizm jéj zużywał się szybko w téj niezdrowéj atmosferze; bywały dnie, w których stawała się bezsilną i płaczliwą, jak dziecię. Zbuntowane jéj nerwy nabawiały ją mnóztwa urojeń, chorobliwych zachceń, wymarzonych zmartwień.
Płakała nad tém, że śnieg pada, a zasuwała szczel-