wkrótce sama właścicielka jéj odkryje ją przede mną. Tak się i stało.
Pewnego popołudnia, gdy, wolna na parę godzin od lekcyi, siedziałam w pokoju Zeni sam na sam z nią, spostrzegłam, że miała wielką chęć mówić mi o czémś, co ją bardzo zajmowało, a tylko wstrzymywała się i poglądała na mnie co chwila, rumieniąc się z nieśmiałością. Nagle ujęła jednę z książek w aksamitnéj oprawie, leżących na biurku, i zaczęła machinalnie niby przewracać w niéj kartki. Widziałam, że była to księga marzeń i że Zenia oczekiwała niecierpliwie, abym powiedziała do niéj:
— Pokaż mi tę książkę; czy nie przybyło tam co nowego?
Alem postanowiła sobie nie wyzywać niczém jéj zwierzenia, i ciągnęłam daléj rozmowę, o obojętnych prowadzoną przedmiotach.
Rzuciła na mnie kilka ukradkowych spojrzeń, położyła księgę marzeń na biurku, znowu wzięła ją do rąk, i znowu spojrzała na mnie, oczekując niby pytania mego, czy wezwania; nakoniec zerwała się z krzesła i rzuciła mi książkę na kolana. — Przejrzyj to — zawołała, rumieniąc się silnie — a zobaczysz tu może kogoś z dawna sobie znajomego!
Potém wybiegła z pokoju.
Przerzuciłam kartki znanéj mi dobrze książki, a gdy spojrzenie moje na jednę z nich upadło, zdrę-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.