role bohaterskich kochanków, lub wspaniałomyślnych dobroczyńców ludzkości, i czy byłaś zawsze pewną, że ci artyści, zszedłszy z teatralnych desek, zostawali, jako ludzie, takimi samymi rycerskimi kochankami i dobroczyńcami rodu ludzkiego?
Zenia usunęła się żywo ode mnie i oczy jéj cisnęły błyskawicami gniewu.
— Jak to! — zawołała — więc ty go masz za aktora?
Wzięłam jéj ręce, których mi pomimo gniewu nie wzbraniała, i rzekłam po chwili, jak tylko mogłam, najłagodniejszym tonem:
— Droga moja, szranki salonów, na których pędzisz twe życie, to deski teatralne, a ludzie, którzy jak pan Lubomir, nic nie robią, tylko ślizgają się po nich, to aktorowie, mniéj lub więcéj zręcznie odegrywający obrane przez się role.
Zenia wpatrywała się we mnie szeroko otwartemi oczyma, w których i łza żalu migotała, i płonęły iskry zniecierpliwienia. Nagle, jakby sobie coś przypomniała, uderzyła się ręką w czoło i zawołała:
— Wszak on się starał o ciebie kiedyś! nie prawdaż?
Powiedziałam jéj, że tak było w istocie. Pochwyciła mnie za ręce i z całéj siły ściskała je w swoich.
— Dlaczego mu odmówiłaś? powiedz mi — mówiła śpiesznie i utopiła w méj twarzy błyszczące, przenikliwe spojrzenia.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.