Przyszedł tedy moment, w którym powinnam była powiedziéć Zeni wszystko, co wiedziałam o człowieku, który uwiódł, nie wiedziałam dobrze, serce jéj, czy wyobraźnią.
— Czy znasz historyą nieszczęśliwéj Zofii? — spytałam ją. — Czy wiész, jakim sposobem została doprowadzoną do zawarcia nieszczęśliwego małżeństwa z twoim bratem? Czy wiész, jak postępował z nią pan Lubomir?
Słabym głosem powiedziała mi, że nic a nic nie zna téj całéj historyi, że tylko słyszała nieraz, jak pan Lubomir wyrażał się o siostrze swéj z nadzwyczajną miłością i z najgłębszym żalem, co jednak nie przeszkadzało mu stanowczo i najenergiczniéj w świecie potępiać postępków Zofii i gorzkiemi słowy ubolewać nad upadkiem moralności i obyczajów, którego ona smutnym była przykładem.
— Od pewnego nawet czasu — mówiła Zenia — przestał całkiem wspominać o Zofii, a gdy ktokolwiek wspomina o niéj wobec niego, z ponurą rozpaczą, lecz zarazem ze świętém oburzeniem, powtarza: nie mam siostry! Przy tych wyrazach dwie łzy pojawiają się zwykle w jego źrenicach.
— Proszę — wymówiłam, nie mogąc opanować przykrego wzruszenia, jakiego doznawałam — ze świętém więc oburzeniem wspomina on o błędzie, popełnionym przez jego siostrę, a jednak nie przeszkadza
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.