Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

tych drzwi pokoju Zeni i zapukał. I widziałam, jak wyszła panna służąca Zeni i coś mu powiedziała, zapewne, że pani jéj usnęła już, albo jest zmęczoną i z nikim rozmawiać nie może, bo skinął parę razy głową, jak człowiek, który zgadza się na to, co mu powiedziano, i wolnym znowu krokiem zmierzał w inną stronę mieszkania.
Widocznie więc rzeczy przybierały bardzo poważny charakter; przesilenie, mające prędzéj czy późniéj zajść w życiu młodéj kobiety, zbliżało się. Miałaż z niego dla niéj wyniknąć śmierć moralna lub odrodzenie.
Drżałam cała, wspominając Zenię. I z przerażeniem zakrywałam sobie oczy na myśl o losach okropnych, jakie gotuje kobietom fatalny kierunek, nadawany przez świat i wychowanie ich sercom i umysłom. Jakże miłym, spokojnym wydał mi się dnia tego mój kątek domowy! I kiedy matka moja, z niecierpliwością oczekująca na mój spóźniony dnia tego powrót, otworzyła mi swe ramiona, i kiedy usiadłam obok niéj i drogą jéj głowę oparłam na mojém ramieniu, i kiedy naprzeciw nas usiadła Emilka ze swą pogodną, dobrą twarzą i książką w ręku, którą nam głośno czytała, i Madzia w koronie z kruczych warkoczów nad czołem, i Franuś ze swym wesołym wzrokiem, niekiedy tylko ciskającym iskry na piękną głowę Madzi, i stara piastunka moja ze swą nieodstępną pończochą w ręku, i gdy na to