Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

głos Zeni — ludzie, którzy się rozumieją, ludzie, którzy posiadają bratnie duchy, mogą oderwać się od ziemi i więzów ziemskich, a szukać pociechy w wyższych sferach marzeń i lepszego życia.
Po tych wyrazach Zeni odetchnęłam swobodniéj. Była to bowiem jeszcze historya serca, zawieszonego na promieniu księżyca.
— Pani! — odpowiedział Lubomir — okrutna natura utworzyła człowieka w ten sposób, że lubo duch jego unosić się zdoła w podniebne sfery, nie dotknięte nieczystém tchnieniem téj ziemi, toć jednak nie może on oderwać się całkiem od téj pierwotnéj matki swojéj...
— Brawo! — pomyślałam — otóż bohater cnoty zmienia się w węża-kusiciela.
— Pani! — ciągnął pan Lubomir — jestem człowiekiem zupełnie duchowym, niemniéj jednak spojrzenie twoich cudownych oczu, zwrócone na mnie, dotknięcie twéj ręki śnieżnéj, a nawet choćby szelest twéj szaty, wprawia mnie we wszystkie zachwyty i rozkosze, właściwe śmiertelnikom..
Tu posłyszałam szelest jedwabnéj sukni, sprawiony jakby gwałtowném usunięciem się Zeni. Zarazem z piersi jéj wydarł się okrzyk, złożony z łez, bojaźni, gniewu i upojenia: — O, panie!
Zadrżałam. Pojęłam całą głębokość przepaści, nad jaką Zenia stanęła z nierozwagą rozpieszczonego