Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/193

Ta strona została uwierzytelniona.

tak go pokochała za tę wysoką szlachetność i bezinteresowność, jaką w postępowaniu z nią okazał. Dziesięć razy na dzień brała papier i pióro, aby do niego pisać, aby zakląć go, iżby do niéj wrócił, przebaczył jéj i aby zapomniał o wszystkiém, co zaszło pomiędzy nimi. Ale powstrzymywałam ją zawsze od tego niewczesnego kroku, bo byłam pewną, że Michał przypisał-by go piérwszemu wrażeniu Zeni, brakowi rozmysłu, jéj dobremu sercu, i że przez to krok ten pozostał-by bezskutecznym, coby im obojgu nową zadało boleść.
Byłam zdania, że lepiéj będzie, jeśli termin, naznaczony Zeni przez męża, upłynie całkowicie, i jeśli po tym upływie czasu dopiéro uczyni postanowienie, z dojrzałym powzięte namysłem, i objawi je mężowi.
Zenia przystała nakoniec na to moje zdanie, ale z trudnością.
Miesiąc, jaki miała do przebycia, wydawał się jéj wiekiem, którego kresu dojrzéć nie mogła; przywiązanie i szacunek, jakie czuła zawsze dla męża, wzrosły do potęgi najwyższego uczucia miłości, wdzięczności, uwielbienia niemal. Przyczyniło się do tego wiele wspomnienie doznanego zawodu, głęboko zraniona miłość własna, niezmierne zniechęcenie do świata, w którym szukała miłych wrażeń i szczęścia, a który ją, zawiedzioną, upokorzoną, znudzoną, zmęczoną, rzucił na łoże choroby.
Powoli umysł jéj uspakajać się zaczął, cała istota