Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

słowa ukochanego mego, które się w cichym dokończyły szepcie!
Pas purpurowy zsunął się z za gór, mrok zstąpił na ziemię i poważną, w gwiazdy strojną oponą, objął dwoje zakochanych, zachwyconych...

XXV.

Nagle, w sąsiednim pokoju dały się słyszéć kroki pośpieszne. Drgnęłam, jak zbudzona ze snu rozkosznego; przede mną z lampą w jednéj ręce, a listem otwartym w drugiéj stała Madzia. Po zarumienionéj jéj twarzy i łzie, co drżała na rzęsie, zrozumiałam, że coś niezwyczajnego stać się musiało. Wzięłam list, który mi podawała, rzuciłam nań okiem i poznałam pismo Rozalii.
Zawierało ono następne słowa:
„Nie mogę powiedziéć, abym posiadała serce bardzo tkliwe, albo była wzorem wszystkich cnót chrześcijańskich; doprawdy, nie mogę tego powiedziéć. Taka jednak, jaką jestem, nie czuję w sobie wcale godnéj zazdrości mocy opierania się woli umierających. Jest to moc, którą posiadać mogą bardzo silne i wytrwałe charaktery, a ja byłam zawsze słabą i wytrwałą tylko w tém, co mi przynosiło nieszczęście. Starałam się nawet korzystać z przykładu téj mocy charakteru, jaki miałam ciągle przed oczyma, alem nie mogła przezwyciężyć mojéj słabości.