Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

okryła błękitne obicie na ścianach i przyćmiła złoty blask gwiazd papierowych. Barwa aksamitu na meblach pobladła, bogate firanki opuszczały się u okien w fałdach ciężkich, nierównych, zaniedbanych. Przed jedną z czterech kanap na stole stał srebrny koszyk z bawełną setnego numeru, i wkoło niego leżały rozrzucone i opylone frywolitki. Na czterech stołach cztery lampy podnosiły się sztywnie, podobne do głów zakonnic, przysłoniętych welonami; żyrandole, obleczone oponami z białego płótna, zza których ramiona ich wyginały się w nierówne i bezkształtne wypukłości, wyglądały, jak trupy pokaleczone i w śmiertelnych zaszyte koszulach.
Ze wszystkich kątów wydobywała się woń pyłu i wilgoci, od posadzki do sufitu rozpostarł się chłód przejmujący i walczyć się zdawał z rzadkiemi promieniami słońca, które, blade i drżące, napróżno ślizgały się po szybach okien i firanek, do wnętrza mrocznéj szuflady przedrzéć się nie mogąc. Nikt nas nie spotkał ani w bawialnym salonie, ani w kilku dalszych pokojach, które wszystkie zaniedbane były, wpółciemne, jakby zamarłe. Można-by rzec, iż był to pałac jakiś zaczarowany, w którym obrały sobie mieszkanie: zmrok, smutek i milczenie. A towarzyszyła im jeszcze duma wielka, dogorywająca już wprawdzie, ale jeszcze wyniosła, jeszcze przemawiająca z każdego sprzętu, ścian, obrazów, pysznych, złoconych ptaków, co w poczerniałych dziobach trzymały