otwierając lub zamykając róg obfitości, z którego na posłusznych sobie sypała złoto, a nieposłusznym dawała w udziale nieprzebłagane wyroki i niespodzianą niechęć? Familia ta otaczała ostatnie jéj schronienie, z twarzami zaledwie urzędowym okrytemi smutkiem, bez łzy, bez wzruszenia, szepcąc, uśmiechając się ukradkiem, a przedewszystkiém myśląc o testamencie.
Dlatego-to testamentu, familia nie odjechała zaraz po pogrzebie, i wielu najpoważniejszych sąsiadów zatrzymanych do dnia jutrzejszego zostało.
Sprowadzono z W. prawnika, aby nazajutrz w przytomności wielu świadków otworzył testament i przeczytał ostatnią wolę téj, która, leżąc tam na wzgórzu w murowanym grobie, nie miała już woli.
Około południa, wielki bawialny salon napełniony był ludźmi; tuż przy oknie, bo w głąb’ salonu zaledwie słabe przedzierało się światło chmurnego dnia jesieni, postawiono stół, a na nim hebanową, srebrem inkrustowaną szkatułkę, tę samę, na którą tak uporczywie wskazywała babka moja w chwilę przed zgonem. Za stołem, plecami zwrócony do okna a twarzą do przytomnych, stał prawnik, poważny człowiek, z głową przypruszoną siwizną. Obok niego stało