Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

mów? Nie, bo o żadnych podobnych nic a nic nie wiedziałam. Za cóż więc babka moja tak hojnie mnie obdarzyła? Nie wiem, a może i wiem, ale to do rzeczy nie należy. Lubo nie mam pretensyi do wysokich cnót sióstr miłosierdzia, rzadko myślę o sądzie ostatecznym, — jak tylko mogłam, najlepiéj czuwałam nad tą, która w ostatnich dniach życia swego potrzebowała bardzo miłosierdzia, i nauczyłam się przenikać myśli téj, dla któréj wkrótce miała przyjść godzina sądu. Otóż ponieważ czuwałam nad tą, która doprawdy potrzebowała miłosierdzia, pomimo, że była bardzo, bardzo bogatą panią, i ponieważ nauczyłam się przenikać jéj myśli, przeniknęłam także, iż w ostatnich dniach swego życia pragnęła ona widziéć pewne osoby, a gdy ujrzała te osoby, pragnęła imiona ich zapisać na tym oto arkuszu papieru, który nazywa się jéj testamentem. Czy zapisując imiona tych pewnych osób na tym oto arkuszu papieru, chciała ona uszczuplić część mnie przeznaczoną, czy część komu innemu przeznaczoną, nie wchodzę w to. Zapytuję tylko siebie, czy jestem chciwą? I odpowiadam: nie, nie jestem chciwą. Czy pragnęłam majątku? tak, pragnęłam majątku i prosiłam nawet nieraz mojéj babki, aby mi go udzieliła. Ale jakiego pragnęłam majątku? czy takiego, aby błyszczéć i panować, czy takiego, aby módz żyć niezależnie saméj, a może jeszcze i z kimś drugim? Oto takiego, aby módz żyć niezależnie. I jeszcze jedno zadaję sobie pytanie: