Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzwonka; Matylda żywo powstała.
— Co to jest? — spytał Kalikst.
— Druga godzina wybiła, — odpowiedziało dziewczę, — lekcje się zaczynają i profesor W. przyjść musiał.
— Czy siostrzenica moja nie może dłużej pozostać ze mną? — spytał pan Kalikst, zwracając się ku nauczycielce.
— Przepisy pensji pozwalają na przyjmowanie wizyt przez uczennice tylko w godzinach rekreacji. — odpowiedziała Kamila powstając i chowając robotę do kieszeni.
— Trzeba się więc do nich stosować, — rzekł Kalikst, wstając także i podając rękę Matyldzie; — do widzenia, Madziu, wkrótce cię znowu odwiedzę, bo dzisiejsza moja wizyta zachęciła mnie do innych.
Mówiąc ostatnie wyrazy patrzył na Kamilę, potem wziął kapelusz, pocałował w czoło siostrzenicę, skłonił się z grzecznym uśmiechem i wyrazistem spojrzeniem nauczycielce i wyszedł.
Po chwili elegancki koczyk, porwany rączemi końmi, z hukiem odjeżdżał od bramy pensjonu, wioząc niedbale rozpartego w nim mężczyznę. Na ustach Kaliksta igrał zwykły mu szyderczy uśmiech, patrzył na dom, w którym uczyła się jego siostrzenica, dopóki nie znikł mu z oczu, poczem uderzył laseczką o dywan, wyścielający powóz i szepnął do siebie:
— Djabelnie ładna!...

II.

Słońce miało się ku zachodowi, gdy Kamila G. w skromnem czarnem okryciu i w czarnym kapelusiku z gęstą zasłoną, szybko przechodziła ulice miasta M. Chód jej śmiały i pewny dowodził, że przyzwyczajona była zawsze i wszędzie