Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Omało nie zemdlała, ale miłość, jaką miała dla mnie, sił jej dodała.
— Cóż ja zrobię, — rzekła zanosząc się od płaczu, — kiedy Władzio nie pozwala...
— Daj się wykraść!
— Boję się, nie mogę, Pan Bóg będzie się gniewał, co ludzie powiedzą i t. d., i t. d.
— Ha, więc bądź zdrowa, — rzekłem niosąc do ust lufę nienabitego pistoletu.
— Kalikscie, aniele życia mojego, — zagruchotała gołąbka, — zlituj się, usuń od siebie tę broń morderczą, zrobię co zechcesz, pójdę za tobą na koniec świata, tylko żyj, żyj, dla mnie, bo jabym bez ciebie umarła!...
— A więc we wtorek o zmroku bądź w lasku za ogrodem, przyjadę i zabiorę cię, mój najdroższy aniele, i nie rozłączymy się już z sobą na wieki!
— O! na wieki! — zawołała gołębica i rzuciła się becząc w moje objęcia.
I tak bardzo tuliła głowę do mych piersi, tak drżała i płakała, iż nie spostrzegła, że dusiłem się od śmiechu. W istocie, komicznie sam przed sobą wyglądałem w roli Wertera.
Nadszedł dzień umówiony, podjechałem pod lasek, znalazłem pannę Józefę drżącą jak liść osiny, pochwyciłem ją, owinąłem w futro, bo było to w marcu, i powiozłem jak swoją. Trochę mi jednak wąsaty Władzio tkwił w myśli, to też dla zmylenia pogoni pojechałem dalszą drogą przez gęsty las; o pięć mil miałem umówionego księdza i dwóch świadków; wzięliśmy ślub o północy i pojechaliśmy na spoczynek do chaty jakiegoś strażnika, ukrytej w głębi lasu. Czuła Józefa tak była targana niepokojem przez cały tydzień poprzedzający katastrofę, że od trzech dni nic nie jadła. Gdy