Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się już wszystko skończyło, ksiądz ręce nam związał stułą i ja przycisnąłem ją do serca szepcąc nad uchem: — Ty moja na wieki! — radość wywarła wpływ na apetyt i zapragnęła jeść z całą energją zgłodniałej istoty. Prosiłem strażnika o jakąkolwiek żywność; przyniósł nam herbaty i śledzia mówiąc, że ponieważ to Wielki post, zatem nic więcej w chacie nie posiada. Herbata była zasłodzona miodem, śledź nie wymoczony, moja czuła gołębica patrzeć na te obrzydliwości nie mogła, położyła się nie zdejmując sukni na nie zbyt czystem łożu pani strażnikowej i całą noc płakała z głodu, płacz przerywając niekiedy wykrzyknikiem: — O mój Boże! co Władzio na to wszystko powie! — albo znowu: — Kalikscie, mój kochany, chodź do mnie! — a gdy przyszedłem, odwracała się i silniej płakała. Ja zaś siedziałem przed ogniem, jak Pytoniza na krześle o trzech nogach, i zdrzemać nawet nie mogłem, bo bałem się stracić równowagę i runąć wraz z trójnogiem na glinianą podłogę chaty, po której roiły się wielce niemiłe czarne stworzenia. Taką była pierwsza noc poślubna moja i panny Józefy L., bogatej dziedziczki i młodej panny, o której rękę ubiegały się tłumy konkurentów.
Kalikst umilkł na chwilę i z rodzajem tryumfu spojrzał na otaczających; nikt się jednak nie odezwał; znać obraz młodej dziewicy, ufnej, bogatej, pięknej, spędzającej noc poślubną na brudnem łóżku chłopki, wśród roju robactwa i płaczącej z głodu, obawy i żalu po opuszczonym bracie: znać obraz ten przedstawiony przez Kaliksta z tak wymownym cynizmem nie musiał wydać się zbyt zabawnym biesiadującym młodzieńcom.
Kalikst uśmiechnął się wzgardliwym uśmiechem i mówił dalej:
— O świcie wyjechaliśmy z lasu i w południe byliśmy