Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 074.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

lokajów, z których jednym był właśnie ten, którego osobę owijano mnóstwem domysłów. Dwaj inni nie mieli na sobie liberji, ale byli całkiem czarno i tak wytwornie ubrani, jak się nigdy nie ubierał żaden z najzamożniejszych mieszkańców ulicy Nadrzecznej. Nieśli oni mnóstwo przedmiotów: kwieciste dywany, zwierciadło tualetowe, jakieś szkatułki i albumy. Tuż za nimi tragarze dźwigali małe sofki, fotele, stoliki o misternie toczonych nogach i parę wazonów z roślinami obsypanemi kwieciem.
Nie upłynęły dwie godziny, a dwa pokoje najęte przez pana Grabę w domu Wigdera, były wyczyszczone, dywanami wysłane, wygodnemi meblami zastawione i przystrojone mnóstwem cacek, szkatułek, flakoników, albumów, które zwykły nieodstępnie towarzyszyć nowożytnym adeptom sekty Epikura.
W czasie tych przygotowań spełnianych z pospiechem przez trzech lokajów, którym pomagali tragarze, Chaita ogłuszona stała w sieni i patrzyła na wszystko z otwartą gębą i szklannemi oczami: palce jej zesztywniały i bezczynnie trzymały druty czarnej pończochy. Noszący meble popchnęli ją parę razy wypadkiem.
— Żydówko, ustąp z drogi! — zawołał jeden z tragarzy niosących sofę.
Chaita ani się ruszyła.
— Ustąp! — zawołał znowu, — bo cię zdepcemy.
Chaita zdawała się nie słyszeć.
Jeden z lokajów wziął ją za ramię i wsunął pod ścianę.
Nie broniła się wcale, tylko wlepiła w niego wzrok i z gardła jej wyszedł znowu zgięty w znak zapytania dźwięk:
— Ha?
I już została aż do końca pod ścianą, wodząc wkoło szklannemi oczami; Wigder w czasie całych przygotowań nie wyszedł ani razu ze swej izby, tylko gdy już wszystko