Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wyszedł z sali jadalnej.
W sypialnym pokoju swoim, pięknie i bogato przybranym, siedziała zagłębiona w fotelu o szerokich poręczach Celina. Miała na sobie ten sam biały penioar, w którym była z rana, połowa włosów jej niknęła w papilotach. W całej pozie młodej kobiety malowało się zmęczenie, zmięszane z rodzajem obawy. Obok niej stała Komorowska z nożyczkami i papierem na papiloty w ręku.
— Niechże pani pozwoli sobie zawinąć resztę papilotów, póki pan nie przyjdzie, — mówiła.
— Nie chcę papilotów, nie chcę niczego, wszystko mi nie miłe! — odpowiedziała z dziecinną żywością Celina.
Drzwi się otworzyły i wszedł Stanisław.
— Stasiu, Stasiu! — zawołała z radością młoda kobieta i wyciągnęła ku niemu ręce.
— Czegoż chcesz Celino? — opryskliwie zapytał małżonek zbliżając się.
— Mój drogi Stasieczku, chciałam ciebie zobaczyć, tak się czegoś boję! — pieszczotliwie mówiła Cesia, podnosząc ku niemu zbladłą twarz.
- Więc dla jakichś dziecinnych kaprysów wołałaś mię tutaj, — ofuknął Kloński, — cóż to? boisz się strachów? to możesz rozkazać służącej, aby cię nie odstępowała. Ja przecież nie mogę być twoją niańką.
Cesia spuściła głowę.
— Ja nie strachów boję się, mój Stasiu... — szepnęła.
— Więc czegoż?
— Boję się tego Graby, — była jeszcze cichsza odpowiedź.
— Nieznośny z ciebie dzieciak, Celino! — zawołał z gniewem Stanisław, — cóż ci zrobił ten człowiek?
— Mnie nic; ale przeczuwam, że on tobie chce zrobić