Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawdziwie Stasiu, myślę, że po śmierci będziesz zaliczony w poczet świętych, a przynajmniej błogosławionych za swe domowe cnoty, — rzekł śmiejąc się.
Temu wybuchowi śmiechu odpowiedziało w głębi sypialni Celiny silniejsze łkanie.
Wieczór u pana Klońskiego skończył się bardzo wesoło; nigdy nie widziano gospodarza domu w większej werwie i w podobnym zapale do gry i kieliszka.
Oczy pana Graby zdawały się wlewać weń coraz nowe życia, Stanisław zdawał się szukać w nich pochwały po każdym wychylonym kieliszku i rzuconej na stół asygnacie, a gdy na ustach gościa spostrzegł cień szyderstwa, pił, grał i śmiał się ze zdwojoną werwą.
O wschodzie słońca nastąpiły rozrachunki, dzielono się kupami asygnat i złota. Pan Graba napełnił swój pugilares, z nieopowiedzianym uśmiechem, pieniądzmi przegranemi przez Klońskiego i Ordynata, potem schował go, wyprostował się i spojrzał po otaczających z taką miną, jakby śpiewał znaną piosenkę:

„Bom ja pan, bom ja król,
Śród zielonych niw i pól.“


VII.

Od przyjazdu pana Kaliksta Graby do M. upłynęło sześć tygodni. Postać jego wybitnie wyróżniała się na ogólnem tle prowincjonalnego miasta i wzbudziła powszechną ciekawość. Pozawiązywał liczne stosunki i bardzo często ukazywał się publicznie. Wszyscy go widzieli, a jednak nikt go nie znał. Nikt go zapewne nie znał, bo oprócz kilku młodych ludzi, ścisłych jego przyjaciół, ci nawet co go widywali najczęściej, pytali siebie wzajemnie: — co to za człowiek?