Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pan Graba cz.1 131.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wnej namiętności i znać było, że z całej mocy usiłował poskramiać nerwowe ruchy swej twarzy, przebiegające mu nieustannie usta i oko. Pochwycił znowu obie ręce Kamili i pociągając ją ku sobie, chciał objąć ramieniem jej kibić. Ale ona usunęła się żywo i zręcznie, powstała i rzekła pewnym głosem, patrząc łagodnie, ale stanowczo:
— Panie, mówiłeś przed chwilą, ze mnie kochasz, pierwszym dowodem miłości jest poszanowanie.
Graba zbladł strasznie bladością, w której łączyła się namiętność z gniewem i zawodem. Milczał chwilę, potem powstał i rzekł:
— Jutro pani, powiem ci wszystko. Jutro rozstrzygnie się los miłości mojej dla ciebie, tak wielkiej, jakiej rzadko dano jest ludziom doświadczać na boleść lub szczęście. Jutro powiesz mi pani, czy chcesz być dla mnie aniołem pociechy, lub powodem wiecznej żałości... Tymczasem bądź zdrowa, gdy uśniesz, niech dobre sny szepcą ci do ucha wyraz mego serca: Kocham cię!
Z tem ostatniem słowem, na które zdawało się, że wyczerpał wszystkie siły swej istoty, Graba przycisnął do rozpalonych ust rękę Kamili i wyszedł.
— Pan tak wcześnie nas dziś opuszcza, — rzekła doń pani G. gdy ją żegnał.
— Jeśli panie pozwolą, jutro odwiedzę je znowu, — odrzekł całując rękę gospodyni domu i oddalając się.
Na progu furtki siedział jeszcze Michałek i Kazia.
Pierwszy na widok swego pana, zerwał się na równe nogi, odrzucił niedopalony papieros i kiwnąwszy głową Kazi, poszedł za panem Grabą, który szybko wszedł do ogródka Wigdera.
Gdy pan Graba znalazł się sam ze swym sługą, i był pewny, że nikt ich nie widzi, odwrócił się żywo do Michałka.